góry – nasz sposób na terapię ruchu
Góry to nasz wspólna pasja. Za nami niezliczone godziny górskich wędrówek, czasami trudne warunki pogodowe, odciski, zmęczenie, a obok tego niczym niezmącone szczęście, przestrzeń i cudowne widoki. Mogę na mojego męża liczyć tu na dole i tam na górze. Choć tempo marszu mamy różne, to nie przeszkadza nam to. Ostatecznie zawsze osiągamy ten sam cel razem. Góry są dla mnie bardzo ważne w moim życiu. Jedyne czego żałuję to, że tak późno je odkryłam. Zdobywając szczyty pokonałam własne słabości. Pozwoliły mi zwyciężyć nad moimi ograniczeniami. Dały mi bardzo wiele, dlatego darzę je ogromnym szacunkiem. Mam nadzieję, że Miłosz wkrótce również doceni ich ogromną moc. Każda piesza samodzielna wędrówka to dla syna okazja do treningu, co ma bardzo duże znaczenie w jego codziennym funkcjonowaniu. Terapia ruchu w górach oraz wykorzystanie warunków tam panujących umożliwiły Miłoszowi naukę pokonywania przeszkód takich jak: kamienie, korzenie, powalone drzewa i gałęzie, schody, łańcuchy, drabinki, mosty, kładki, błoto, podejścia i strome zejścia z góry itp. Dzięki temu mógł wykorzystać i doskonalić swoje umiejętności już nie na sali gimnastycznej czy SI, tylko w życiu. Nawet najlepiej wyposażony gabinet nie odda w pełni warunków, które syn będzie miał do pokonania każdego dnia. Ostatni wyjazd w góry, oprócz sięgania wyżej i bycia razem, okazał się niezastąpioną terapią u Miłosza. Wszystko co robimy, robimy z myślą o naszym dziecku. Walczymy o lepszy komfort jego życia i przygotowanie go do samodzielności. Ile z tego uda nam się osiągnąć? Czas pokaże.