schody do samodzielności
Nie spodziewałam się, że kolejny milowy krok jaki pokona mój syn będzie miał miejsce jeszcze w tym roku. Kilkanaście dni temu tata z Miłoszem zaprosili mnie na specjalny pokaz. Ubieramy buty, idziemy na klatkę schodową, syn wchodzi na półpiętro, po to aby zejść po schodach… samodzielnie! Pierwsze kroki w dół wzbudziły we mnie ekscytujący zawrót głowy. Widok zdecydowanie był przeznaczony dla osób o mocnych nerwach, do których chyba ja się nie zaliczam. Złapałam oddech jak już był na dole. Był to niezwykle emocjonujący dla mnie widok syna, który sam pokonuje schody w dół. Duża świadomość i jeszcze większa samodzielność fascynuje samego Miłosza, a mnie przeraża. Zadaniem męża była asekuracja malucha i wspieranie go, a ja nie umiałam się powstrzymać od ciągłych komentarzy: „Uważaj, bo spadniesz.” Nic takiego nie miało miejsca. Na małej buzi coraz częściej gości koncentracja i uśmiech oraz radość z sukcesów małych i dużych. Wymagania są dostosowane do jego możliwości, a każde z trudem wypracowane osiągnięcie zostaje dostrzeżone i nagrodzone. Miłosz ciągle się rozwija, uczy się, zdobywa nowe umiejętności, jest coraz bardziej samodzielny i odważny, chyba ma to po tacie.
Każdego dnia Miłosz kilka razy ćwiczy schodzenie w dół. Oczywiście nadal wymaga pełnej asekuracji. Tata jest kilka stopni niżej. Moim zdaniem radzi sobie coraz lepiej: