rok pełen wyzwań i sukcesów
Mijają dwa lata od pierwszego spotkania z moim synem. To były kluczowe dwa lata dla naszej rodziny. Przeglądam fotografie i filmy. Tak już od kilku dni. To zadziwiające jak wiele nam umyka.
To bez wątpienia był bardzo dobry rok dla Miłosza, a tym samych i dla nas, jego rodziców. Myślę o tym jak bardzo się zmienił. Sama też się zmieniłam, nie oszczędzałam się, a bycie mamą dostarcza mi wciąć wielu emocji. Ten rok pod względem zdobywania nowych umiejętności i przez to niezależności Miłosza zdecydowanie przebił ten wcześniejszy. Nie było łatwo i nie zawsze było pięknie. To był czas wątpliwości, wielu pytań bez odpowiedzi, a także wyczerpania i bezradności, który przeplatał się z czasem bezwarunkowej miłości. Czuję wdzięczność za mądrość z jaką syn prowadził nas przez te wszystkie dni, a kiedy brakowało tchu potrafił dodać otuchy i wiary, że możemy razem (dosłownie) przenosić góry. Jestem z niego dumna, można z niego brać przykład. Budzi zachwyt nad tym z jaką determinacją zdobywał nowe umiejętności, nad jego ciężką, codzienną i momentami żmudną pracą w dążeniu do wyznaczonego celu. A Ja dzięki mojemu dziecku odkrywam w sobie ze zdwojoną siłą istotę macierzyństwa, dodatkowe pokłady cierpliwości i empatii. Syn zrobił olbrzymi krok milowy w swoim rozwoju. To pozwoliło nam ograniczyć ilość zajęć z ruchu. Większą uwagę skupiamy na rozwoju intelektualnym, systematycznie prowadząc zajęcia pedagogiczne i logopedyczne w domu. Wszystko się zmienia, i to bezustannie. Zmieniamy się my – rodzice, moje dziecko, ludzie dookoła nas, przyroda, cały świat. Gdy przyglądam się niektórym kierunkom tych zmian, to najbardziej czuję radość i dumę ze zmian jakie zachodzą w Miłoszu. Nie liczę już ile razy był na zajęciach, na jakie jeździł i jakich specjalistów odwiedził, bo oficjalne podanie tych liczb może powalić z nóg. A po co?