Pieniny – Sokolica
Nic tak nie irytuje człowieka jak prognoza pogody, która się nie sprawdziła. Pochmurne niebo owszem miało być ale deszczu ani kropli. Tymczasem padało mocniej niż wczoraj. Ale o tym przekonaliśmy się dopiero na szlaku. Taka aura ma swoje zalety. Na całym odcinku naszej wycieczki spotkaliśmy tylko 5 osób. Za to natknęliśmy się na salamandrę plamistą, która zagrodziła nam drogę na szczyt Sokolicy, cel dzisiejszej wyprawy. Kilka razy już spotkałam salamandrę na szlaku. Zawsze było po deszczu. Odnoszę wrażenie, że płaz ten uwielbia taką pogodę. Kiedy przestało padać w lesie zaczęła unosić się para, która wprowadziła mroczny nastrój i to akurat w pobliżu ruin zamku pienińskiego. Okazuje się, że taka pogoda odkrywa zupełnie inne oblicze gór. Niezwykle zjawiskowe, pokazujące jakie są majestatyczne. Praktycznie całą trasę pokonaliśmy w milczeniu, miałam chwilę dla siebie. Pod koniec wyprawy nastąpiła krótka wymiana zdań i ostatecznie nakreślenie nowych celów w terapii Miłosza. Już wiele razy poruszaliśmy ten temat, ale dziś już wiemy co mamy robić dalej. Moja intuicja podpowiada mi, i słusznie, że czas na kolejne zmiany. Mimo urlopu moje myśli są skupione na dziecku.