nauka – krok za krokiem
I znów można odnieść wrażenie, że nasze życie to ciągłe wyjazdy w góry i inne wycieczki. Nic bardziej mylnego. Nasza codzienność to nieustanne ćwiczenia i nauka. I właśnie o tym chciałam dzisiaj napisać. Mamy kolejny postęp! Pisałam niedawno, że skupiamy się na pisaniu i matematyce. Od pisania liter dużych i małych przeszliśmy do pisania zdań kilkuwyrazowych. Pisownia jest coraz ładniejsza ale przede wszystkim Miłosz pisze coraz szybciej. Matematyka to dodawanie w zakresie 20 i odejmowanie w zakresie 10. I tutaj również pełen sukces. Miłoszowi należą się gromkie brawa. Jednak wcale nie o tym chciałam dzisiaj pisać. Kolejny sukces, kolejny krok do przodu ale to wszystko kosztuje nas wiele wysiłku, o którym rzadko wspominam. Sukces nie przychodzi sam. To nie jest po prostu siedzenie z nim przy biurku. Nikt nie zliczy kolejnych powtórzeń, które trzeba wykonać. Owszem, późniejsza radość jest ogromna, ale tylko my wiemy jak długo trzeba pracować nawet na najmniejszy sukces u Miłosza. Często mam wrażenie, że uderzamy głową w ścianę, że to już koniec, więcej nie osiągnie, że to zbyt trudne… Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak często czuję rezygnację. Później dopiero przychodzi chwila refleksji i myśl – zróbmy to jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. Gdzieś za „milionowym” powtórzeniem następuje przełom i radość. W następnym dniu poprzeczka idzie wyżej, a my znów powtarzamy i powtarzamy, i powtarzamy, i powtarzamy…