domowa kwarantanna
Jesteśmy w szpitalu na kolejnym podaniu botuliny… Tak miałam zacząć nowy wpis jednak epidemia koronowirusa skutecznie pokrzyżowała nasze plany. Zabieg w szpitalu jak i wizyta lekarska oraz analiza chodu zostały odwołane. Nowych terminów brak, bo nikt nie wie kiedy okres pandemii i obostrzeń się skończy. Terminy zabiegów na kolejne miesiące są od dawna zajęte. Byłaby to nie lada przeszkoda na drodze do samodzielności Miłosza gdyby nie fakt, że od dłuższego czasu nasz syn jest w dobrej formie. Ilość podawanej botuliny w mięśnie nogi Miłosza spadała z zabiegu na zabieg. Dlatego podczas dzisiejszej konsultacji telefonicznej z lekarzem zgodnie stwierdziliśmy, że mamy doskonałą okazję sprawdzić czy Miłoszowi wystarczy podanie botuliny raz w roku. Przekonamy się o tym już w listopadzie. Konsekwencja w codziennej domowej rehabilitacji (nie tylko w czasie kwarantanny) przyniosła oczekiwane rezultaty. Systematyczne wykonywanie ćwiczeń z tatą oraz wędrówki górskimi szlakami to nasz sposób na lepsze funkcjonowanie Miłosza. Dobór ćwiczeń zmienia się wraz z jego problemami i potrzebami ale mają swój wspólny mianownik. To ciągłe obciążanie lewej strony ciała i jej wydłużanie. Nie brakuje też ćwiczeń poprawiających równowagę. Tata Miłosza nie jest fizjoterapeutą, nie ma też odpowiedniego wykształcenia ale nie boję się nazwać tego co robią rehabilitacją. Rezultaty mówią same za siebie. Od 1,5 roku Miłosz ćwiczy tylko w domu. To nie była nasza decyzja tylko splot zdarzeń, które zmobilizowały nas do jeszcze większej pracy z synem. Dzisiaj cieszymy się z takiego obrotu sprawy. Oczywiście co jakiś czas mamy konsultację z odpowiednim specjalistą, który ocenia Miłosza, daje wskazówki i propozycje nowych ćwiczeń.