trudne życie
Moje życie jest takie a nie inne. Na początku mojego macierzyństwa starałam się oswoić z zaistniałą sytuacją. Żyłam z dnia na dzień. Przeczytałam wiele podobnych historii. A te, które mają dobre zakończenie dają mi nadzieję. Teraz wiem, że trzeba nauczyć się żyć na nowo wtedy, kiedy pojawiają się poważne problemy. Trzeba umieć poczuć całą sobą co jest ważne. Trudno powiedzieć, jak bardzo się zmieniłam, bo to, że się zmieniłam nie ulega wątpliwości. Staram się głośno mówić, że trzeba umieć się cieszyć i czerpać radość ze zdrowego dziecka. Bywają sytuacje kiedy zastanawiam się, czy któreś z rodziców docenia fakt, że ich dziecko może po prostu być samodzielne. Nie myślą o tym. To ich nie dotyczy. Dla nich to jest bardzo naturalne. Szkoda. Mija już prawie 9 miesięcy jak mój świat nabrał innych barw. Nadal żyję z dnia na dzień. Wszystko staram się dostosować do potrzeb Miłosza. Cieszę się każdą chwilą spędzoną z synem. Z chęcią uczestniczę w każdej terapii, spotkaniach, zajęciach. Zdobywam wiedzę. Zadania domowe traktuję jako kontynuację rozpoczętej terapii w warunkach domowych. Nie ma co oszukiwać, po dziecku widać jak jest prowadzone i jak się nim zajmują rodzice. Na początku usłyszałam, że to co może osiągnąć mój syn w dużej mierze zależy od rodziców. Nie wierzyłam w to, do czasu kiedy usłyszałam, że to co syn prezentuje to zasługa nas, czyli mamy i taty Miłoszka. Teraz wiem, że to prawda, warto tu dodać, że bez wsparcia i dużego zaangażowania fizjoterapeuty, zorganizowania dodatkowych zajęć w Ośrodku, lekarzy specjalistów, ogromnej pomocy ze strony Regionalnej Fundacji Pomocy Niewidomym zwyczajnie nie dalibyśmy sobie rady. Nie wspominając już o indywidualnych wpłatach na subkonto i sfinansowaniu cyklu zajęć rehabilitacyjnych. To co Miłosz już potrafi to zasługa wielu osób, czuję, że los mojego dziecka nie jest obojętny, wszyscy, którzy są zaangażowani w pomoc czekają na jego kolejne sukcesy. Podczas pobytu na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej miałam kilka spotkań z psychologiem. Warto w trudnych dla nas chwilach nie bać się korzystać z odpowiedniej pomocy, nawet jeśli będzie to pomoc ze strony psychiatry. Ważne, żeby móc normalnie funkcjonować, mieć siłę, zawalczyć o swoje dziecko, nie ważne jakim sposobem dotrzeć do takich działań, ważne, że mi się to udało. Mam w sobie nieograniczone pokłady pozytywnej energii. Mam wyznaczony cel. Mam marzenia. Najważniejszą dla mnie osobą, która całym swoim sercem zaangażowała się w walkę o jakość życia Miłosza jest mój mąż. Razem jesteśmy bardzo silni i zdeterminowani. Każde z osobna skazane na porażkę. Bywają ciężkie chwile i momenty załamania, ale to mija. Staram się z wielką intensywnością uczestniczyć we wszystkim, co się wiąże z życiem Miłosza, życiem które wypełnia mnogość zajęć i funkcji. W pamięci odnajduję radosne wspomnienia, miłe chwile. Jest też czas tu i teraz, czas bezgranicznej miłości do mojego dziecka.