jestem mamą już rok
Moja podróż trwa już rok. Sama dziwię się, że to już rok minął jak Miłosz jest z nami. W ostatnim czasie stale do tego tematu wracam. Faktem jest, że nie jestem typowym turystą. Podążam trudną wyboistą drogą szukając wystarczająco dobrego miejsca. Nie po to aby odnaleźć siebie, ale po to aby odnaleźć miejsce żeby Miłosz mógł normalnie funkcjonować na tej planecie. Kilka miesięcy wstecz chciałam wiedzieć co nas czeka za pół roku. Teraz już wiem, widzę jakie ogromne postępy poczynił, a z drugiej strony jakie ma deficyty i znów próbuje ogarnąć w mojej głowie to co będzie potem. Mam nadzieję, że nadchodzący rok zamiast ciągłego stresu, obawy i niepewności o samodzielność syna, da nam odpowiedzi na wiele pytań dotyczących jego przyszłości. Nie jestem wstanie sobie wyobrazić jak będzie za kilka lat, ale mam ogromną wiarę i nadzieję w to, że będzie to dobry czas dla mojej rodziny. Rodzina. To dla moich najbliższych chcę stworzyć bezpieczną przystań oraz oparcie w domu i w swojej osobie. Bywa i tak, że zamknięci w czterech ścianach toczymy nieraz długie, niekończące się rozmowy lub zajęci swoimi sprawami, mając swoje obowiązki mijamy się bezszelestnie. To co nas jeszcze bardziej połączyło to nasze dziecko. A może i nawet bardziej dlatego, że jest niepełnosprawne. Miłosz potrzebuje naszej miłości, opieki oraz uwagi bardziej niż to moglibyśmy sobie wyobrazić. Tego mu nie brakuje, jestem o tym przekonana. Tego dnia, rok temu Miłosz pojawił się na świecie. Jest to więc jego święto. Z nami będą najbliżsi. Będzie tort, świeczka i życzenia, które będą się spełniać, usiądziemy przy stole. Radość będzie się mieszała z zadumą. Miłosz dla mnie jest jak książka. Trudy i radości dnia codziennego związanego z wychowywaniem dziecka i jego nieustającą rehabilitacją wypełniają jej karty. Jako mama czekam na szczęśliwe zakończenie. Mojego Miłosza nie kocham za coś, ale za to że jest. Nie musi być przecież sportowcem czy malarzem, w moich oczach chcę żeby był szczęśliwy i w miarę samodzielny. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży cieszyłam się, zapewne trochę nieśmiało i niepewnie. Początki były trudne, ale już wtedy pokazał nam rodzicom, że chce być z nami. Być może troski dnia codziennego przesłoniły mi początkową radość i to co jest w tym wszystkim najważniejsze. Dziś jestem mamą dziecka niepełnosprawnego, to doświadczenie w moim przypadku utwierdza mnie w przekonaniu jak dużo się od tego małego człowieka nauczyłam. Jestem lepszą osobą, potrafię zrobić rzeczy, o których nawet nie śniłam. Teraz czuję, że żyję i mam poczucie, że jestem dla Miłosza ważna. Człowiek uczy się przez całe życie, przez ten rok miałam jedyną w swoim rodzaju lekcję pokory. Nie jestem sama, jest rodzina i są przyjaciele (zostali tylko wytrwali, pojawili się nowi, a część nie utrzymuje już z nami kontaktu). Instynkt podpowiada mi, że życzliwe i serdeczne osoby są tuż obok i mogę na nich liczyć. Są to osoby, z którymi miło się spotkać, porozmawiać, czasami choć tylko na chwilę. Po prostu wiem na kogo mogę liczyć w trudnej dla mnie sytuacji życiowej. Pojawiają się osoby, które wcześniej były obok, a teraz wyszły z cienia, są dla mnie i mojej rodziny ogromnym wsparciem. Ja sama po wszystkich, nieraz gorzkich doświadczeniach bo i takie miały miejsce, czuję, że w naszym życiu zabrakło pewnych osób, od których z różnych względów nie otrzymaliśmy nawet dobrego słowa. Wracając do mojej podróży, napiszę jeszcze jedno zdanie. Podróże kształcą i może w dzisiejszych czasach nie jest to nic nadzwyczajnego, to w moich oczach poznaje i odkrywam świat na nowo dzięki swojemu dziecku. Mam za sobą bardzo ważne dla mnie spotkanie. Wczoraj, w wyjątkowym dniu dla każdego z nas, pojechaliśmy całą rodziną do szpitala, w którym na świat przyszedł mój syn. Miłoszek osobiście mógł podziękować pani ordynator za uratowanie życia. Dziękuję wszystkim za wspólny rok razem. Za okazaną pomoc, dobre słowo, serce i wsparcie finansowe.