Beskid Śląski
Za nami weekendowy pobyt w górach, na który zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy w piątek. Mieliśmy szczęście, bowiem okazało się, że zostały ostatnie dwa wolne pokoje w Centrum Szkoleniowo-Rekreacyjnym PARK PONIWIEC, jeden z nich zarezerwowaliśmy dla siebie. Pobyt w PARKU PONIWIEC został w całości sfinansowany przez ZFŚS.
Już wcześniej mąż zaplanował dwie wycieczki górskie, mając na uwadze nocleg, właśnie w Ustroniu. Czekaliśmy tylko na okno pogodowe. Ten październikowy weekend okazał się wyjątkowo ciepły, promienie słoneczne i wysokie temperatury dały zapomnieć, że to jesienna pora roku.
W sobotę dojechaliśmy do Brennej, do samego końca, dalej już znaki skutecznie uniemożliwiły dalszą podróż autem.Wybrana trasa częściowo biegła drogą, a nie szlakiem, tylko po to aby zrobić pętlę w czasie około 4 godzin marszu. Początkowo wspinaliśmy się leniwie wzdłuż potoku Węgierskiego, oddalając się od ostatnich tu gospodarstw, dotarliśmy do rozwidlenia. Ponieważ nie było znaków, korzystaliśmy z mapy, a ostatecznie także z dobrej rady poznanego przypadkiem Huberta. Podszedł do nas, pytając się, w którym kierunku idziemy i zaproponował inny wariant niż początkowo został zaplanowany, przedstawiając walory hali Jaworowej. Od tego momentu czekało nas już ostre podejście, było ciężko. Pod nogami szeleściły liście, a z nieba świeciło ostre słońce, Droga ta nie miała końca. Po dość intensywnym marszu, naszym oczom pojawił się niezapomniany widok. Piękna panorama i przestrzeń. Okazuje się, że są takie miejsca, na których bieżnik nie odcisnął śladu. Tutaj nie prowadzi szlak, nie ma turystów, to tutaj mam na wyciągnięcie ręki bliską sercu naturę. Pokonaliśmy halę rozkoszując się widokami kolorowej jesieni. Z drugiej strony czekało nas podejście na szczyt Kotarz (974 m n.p.m.) porośnięty bukowo-świerkowym lasem, ścieżka tam jest kamienista i pokryta licznymi rumowiskami i rozpadlinami skalnymi, trzeba uważać przy zejściu. W tym miejscu trafiamy już na czerwony szlak i kierujemy się znakami aż do Przełęczy Karkoszczonka (729 m n.p.m.). Żółte znaki prowadzą nas do auta, zostawiając za sobą góry, które przyciągają jak magnes.
Kolejny dzień również spędziliśmy na szlaku. Punktem wypadowym była tym razem Wisła. Celem były Trzy Kopce Wiślańskie (803 m n.p.m.), które udało się zdobyć w niecałe dwie godziny marszu. Czarnym szlakiem, spokojnym krokiem pod górę, bez pośpiechu, dotarliśmy do żółtych znaków. Tu już osiągnęliśmy wystarczającą wysokość, po to aby rozkoszować się ciszą. Podążaliśmy do celu rozglądając się i podziwiając piękne kolory otaczającej nas przyrody. Wkrótce okazała się naszym oczom piękna panorama. Czasami widzi się na trasie w oddali miejsce, w którym chciałoby się być, tak po prostu, ciekawość. Tym razem tak nie było, zatrzymałam się, a patrząc w dal widziałam halę Jaworową i Kotarz! Patrzysz przed siebie i widzisz miejsce, które budzi w tobie emocje i wspomnienia. Poczułam w sobie ogromną radość z odkrywania nowych miejsc na górskich szlakach. Schodząc w dół, w połowie drogi zeszliśmy ze szlaku. Ostatnio ciągnie nas na szukanie wszelkich nieznakowanych ścieżek, które okazują się niezwykłe. Bo przecież po co iść asfaltem, jak można wybrać leśną drogę? A jak prowadzi z pięknymi odkrytymi punktami widokowymi to nie trzeba nic więcej do szczęścia.
W PARKU PONIWIEC korzystaliśmy ze strefy SPA & Wellness. To tutaj po trudach górskich wędrówek chłopcy zregenerowali siły na krytym basenie. Dzięki unikalnej konstrukcji została połączona możliwość całorocznej kąpieli z podziwianiem przepięknych widoków pobliskich szczytów Beskidu Śląskiego. Ja odzyskałam harmonię ducha i ciała wyciszając się w grocie solnej. Nowoczesne wyposażenie, ciepły wystrój i profesjonalna obsługa sprawią, że czujesz się tu wyjątkowo.
Za nami wyjątkowo udany weekend, to czas spędzony z rodziną, w innym otoczeniu niż dom. Warto czasami zamknąć drzwi i opuścić na chwilę domowe obowiązki. Nabrałam sił. Na biurku leży rozłożona mapa, palcem nakreślamy nowe cele. Wkrótce wrócimy w to samo miejsce, kto wie, może góry przywitają nas już białym puchem?