terapia ruchu na szlaku
W tym roku zmieniły się nasze wędrówki z dzieckiem po górach. Teraz nie ja, ani moje górskie ambicje są najważniejsze, tylko Miłosz. Dziś wyjście w góry z synem jest dostosowane do jego możliwości. Już wiem, że Miłosz potrafi samodzielnie pokonać trasę w trudnym terenie górskim przez 1,5 godziny, oczywiście nie należy przesadzać i robić częste przerwy, żeby dać odpocząć maluchowi. Po dwóch wyprawach poznałam możliwości swojego dziecka, nadal będę decydować rozważnie o długości trasy i skali jej trudności. Miłosz nie powie mi czy ma ochotę na jeszcze jedno podejście, za to szybko daje przekaz o tym, że nie ma ochoty iść dalej. Jeśli za bardzo przedłużę wędrówkę to zaczyna marudzić i część trasy pokona w nosidle. Zdobywając szczyt Baraniej Góry zmieniliśmy system wędrówki. Kiedy teren jest trudny syn pokonuje go w nosidle, kiedy uważam, że sobie poradzi pokonuje szlak na własnych nogach. Taka wyprawa z Miłoszem w góry to wymagająca, ale wspaniała przygoda. Chcemy pokazać, że życie z niepełnosprawnym dzieckiem może stanowić i stanowi źródło radości, nie jest wypełnione wyłącznie smutkiem, trudem i chorobą. Nie musi oznaczać też całkowitej rezygnacji z własnych pasji i planów.