Rowy mniej znane
To miał być luźny dzień. Z Rowów wyruszyliśmy szlakiem „trzech jezior” – Gardno, Dołgie Małe i Dołgie Duże. Tradycyjnie wybraliśmy się pieszo. Kiedy zobaczyliśmy wszystkie jeziora położone na trasie, szlak poprowadził nas na plażę. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Szeroka piaszczysta plaża o zniewalająco jasnym kolorze i wokół żywego ducha. Spojrzałam z uśmiechem na moich chłopców i powiedziałam głośno „zostajemy tu na dłużej”. To dłużej trwało ponad 3 godziny i przez ten czas na plażę nie przyszedł nikt. Czas wykorzystaliśmy aktywnie, były zabawy w wodzie i na piasku. Miłosz już dawno temu nauczył mnie cieszyć się z małych rzeczy. Dzięki niemu nie zatraciłam naturalnej dla dziecka zdolności zachwytu i dziwienia się światem. Miłosz moczy nogi w Bałtyku, zamiast uciekać i marudzić, cieszy się i nie chce wychodzić z wody. To dobra lekcja doceniania małych rzeczy i szczerego optymizmu. Dla mnie niezwykle wzruszający widok. Wracaliśmy plażą i ostatecznie pokonaliśmy dystans 22 km z czego Miłosz samodzielnie 6 km (w kilku etapach). Luźny dzień okazał się być bardzo męczącym. Jednak zdecydowanie warto było przejść całą trasę. Jestem oczarowana dzisiejszym dniem. Nigdy bym nie pomyślała, że Bałtyk może mnie tak zaskoczyć. Teraz już wiem dlaczego właśnie to miejsce jest Parkiem Narodowym. Warto je chronić.