jeszcze raz o Kościelcu
Mija tydzień odkąd Miłosz zdobył Kościelec. Była to wymagająca i długa wędrówka chociaż wcale nie najtrudniejsza jaką pokonaliśmy do tej pory. Po tej wyprawie zdecydowaliśmy się nie wracać z dzieckiem przez jakiś czas w wysokie góry. Przypuszczam, że skoro zdołaliśmy wejść z Miłoszem na Kościelec to pewnie weszlibyśmy również na kilka innych szczytów w Tatrach Wysokich. Ale w góry nie idziemy po to żeby było wyżej, szybciej i dalej. Miłosz ma czuć frajdę ze zdobycia szczytu, z pokonanego dystansu, z tego że idziemy razem. W czasie wędrówki trzeba mieć też czas na rozmowę i zwyczajnie na odpoczynek. Idąc na Kościelec zabrakło nam tego wszystkiego. A tak wyglądało nasze wejście: