Historia Miłosza - Blog

moje święto

Odnoszę wrażenie, że grudzień każdego roku obfituje w wiele ważnych wydarzeń oraz w intensywne działania. Dziś moje urodziny. Rok temu obchodziłam je w górach i bardzo spodobała mi się taka forma ich spędzania. Dlatego i tym razem podtrzymujemy tradycję i wyruszyliśmy w ukochane góry. Pobyt w Parku Poniwiec w Ustroniu został sfinansowany z ZFŚS. Limit na ten rok mamy już wykorzystany.

Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One same przychodzą. Jest w tym sporo prawdy. Ale zacznę od początku. Mam 33 lata i nie potrafię pływać. Miłosz chodzi na zajęcia na basenie już od kwietnia, jego nowe umiejętności obserwowałam z brzegu. Całkiem niedawno udało mi się poczuć na tyle silną, żeby wejść do wody. Z chłopakami. Instruktor nauczył mnie jak zachowywać się w wodzie, jak prawidłowo trzymać Miłosza i pokazał interaktywne zabawy dla całej rodziny w wodzie. Udało mi się przełamać lęk, choć nadal nie potrafię pływać, to nie boję się być na basenie sama z dzieckiem. Dla mnie i dla Miłosza to całkiem nowa sytuacja, ale oboje czerpiemy dużo radości z przebywania razem, nawet w takich warunkach. Choć kilka miesięcy temu było to nie do pomyślenia, teraz dzieje się naprawdę. Podczas pobytu w Parku Poniwiec spędziłam beztroski czas w wodnym świecie pełnym wygłupów i zabaw z synem.

Wiele razy pisałam o mojej pasji do gór. Zimowe szczyty górskie zostały przez nas odkryte całkiem niedawno. Urzekły mnie bardzo, choć tych zimowych górskich wypraw mam niewiele na koncie. Tym razem spróbowaliśmy zdobyć Malinowską Skałę i udało się. Nie korzystaliśmy tak jak rok temu z kolejki, poprzeczka została podniesiona wyżej. W trójkę sami powędrowaliśmy szlakiem na szczyt i zdobyliśmy upragniony cel. Miłosz jest już starszy i ma coraz większą świadomość. Trasa pokonana z synem pokazała jaki jest już duży i jak wiele rozumie, szkoda tylko, że zabrakło czasu na odpoczynek jak to zwykle bywało latem. Zima ma pewne ograniczenia, ale jest dostojna i piękna zwłaszcza w górach. Był śnieg (choć na załączonych zdjęciach go nie widać) i piękne widoki. Trasa zajęła nam 11 km i najzwyczajniej w świece szybko minęła. Dziś zostały już tylko wspomnienia. Piękne wspomnienia.

Zdaję sobie sprawę, że zadania, które przed sobą stawiam, są trudne. Wierzę jednak, że czas będzie dla mnie łaskawy i uda mi się zrealizować swoje plany i zamierzenia. Choć sami wiecie, że jest jeden nadrzędny i najważniejszy cel, to nie przekreśla on w zupełności moich potrzeb. Dzisiaj nie było tortu ze świeczkami, ale dostałam od chłopaków gwiazdkę z nieba. Trzymajcie kciuki, żeby moje marzenie się spełniło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *