Niechorze i Trzęsacz
Dzisiaj trochę zwalniamy tempo. Wczoraj pożegnałam się z wyspą Wolin, aby w następnych dniach odkrywać kolejne urokliwe miejsca nad Bałtykiem. Zapewne każdemu z nas morze kojarzy się z latarniami morskimi.
Dotarliśmy dzisiaj do Niechorza, aby jedną z nich zobaczyć z bliska. Latarnia morska w Niechorzu, położona jest na wysokim klifie. Obiekt powstał w 1866 roku, a do jego budowy wykorzystano licowaną cegłę. Na wysokości 37 metrów usytuowano taras widokowy. Zwieńczeniem latarni jest laterna przykryta kopulastym dachem. Jest udostępniona do zwiedzania, a z jej szczytu można podziwiać piękny widok na morze i okolicę, jednak aby móc podziwiać te widoki trzeba pokonać 210 schodów.
Po opuszczeniu latarni morskiej przeniosłam się w zaczarowany świat wielobarwnych motyli. Nie dane mi było zobaczyć jak z poczwarki wykluwają się kolorowe motyle, ale poznałam ich zwyczaje i dowiedziałam się jak niesamowite tajemnice kryją.
Odwiedziłam Motylarnię, miejsce w którym swobodnie latają motyle egzotyczne dostępne na wyciągnięcie ręki! To miejsce daje niepowtarzalne przeżycia estetyczne. Wokół latały różnorodne, egzotyczne, duże i małe motyle, a jeden z nich wybrał właśnie mnie. Przysiadł delikatnie na bluzce (wyglądał trochę jak broszka), dzięki niemu poczułam się wyjątkowo.
Zostawiam za sobą magię kolorowego świata egzotycznych motyli i podążam w kierunku Trzęsacza, którego największą atrakcją są ruiny kościoła, a właściwie jedna ściana. Właśnie tutaj, można przekonać się na własne oczy jak potężna siła drzemie w morzu, które co roku zabiera fragment lądu. Kościół został wybudowany w odległości 2 kilometrów od linii brzegowej. Ile zostało z niego dzisiaj widać na zdjęciach.
Ale to miał być dzień nieco luźniejszy dlatego zaraz po sfotografowaniu kościoła ze wszystkich stron zeszliśmy na plaże. Plan był taki: leżeć, siedzieć, opalać się, moczyć nogi. Jednym słowem wreszcie odpoczynek. I tak też się stało. Przez pierwszą godzinę było cudownie: szumiące fale, mewy nad głowami, delikatny wiatr, a z nieba żar. W drugiej godzinie powoli zaczynała doskwierać nam nuda. Chylę czoła wszystkim tym, którzy potrafią wytrzymać na plaży cały dzień. To nie lada wyczyn. Ostatecznie po niespełna trzech godzinach poddaliśmy i zakończyliśmy nasze plażowanie.