powrót do pracy zawodowej
Mój powrót do pracy nastąpił po 405 dniach mojej nieobecności. To ponad rok. W poniedziałek rano wychodząc do pracy przystanęłam na chwilę przy łóżeczku Miłosza, patrząc z miłością na syna chciałam zatrzymać tę chwilę dla siebie. Już jakiś czas temu wspólnie z mężem podjęliśmy decyzję, że to ja będę pracować zawodowo, a mąż zajmie się Miłoszem i jego rehabilitacją w domu. Decyzja ta nie została podjęta pochopnie, poprzedziło ją wiele godzin wspólnych rozmów, dyskusji, co będzie dla dziecka najlepsze i dla nas. Myślę, że osoby z naszego najbliższego otoczenia nie są zbytnio zdziwione takim rozwiązaniem. Zanim powróciłam do pracy potrzebowałam czasu na porządkowanie pewnych niedokończonych spraw, a także musiałam sobie poradzić ze stresem, który zwyczajnie w najlepsze zadomowił się w mojej głowie. Poradziłam sobie i z tym, przecież tak łatwo się nie poddaje. Warto wspomnieć tutaj o tym, że sam proces przystosowania się do nowej rzeczywistości przeszedł dość łagodnie. Życzliwe osoby, z którymi pracuje wspierają mnie od początku, powrót okazał się nie być takim trudnym, a przede wszystkim niewykonalnym przedsięwzięciem.
Dotychczas cała moja uwaga skupiała się na Miłoszu. Przeraża mnie myśl, że nie będę uczestniczyć w jego życiu cały czas. Miłosz nie mógł być wcześniej przyzwyczajony do nowej sytuacji bo nie było takiej potrzeby, teraz musi na swój sposób zaakceptować zmiany, przyzwyczaić się do nich. Takie rozstanie nie jest łatwe, bo pomiędzy mną, a dzieckiem wytworzyła się niezwykła więź. Zwyczajnie boje się, że zostanie ona nieodwracalnie przerwana. Niemniej jednak tata, który zajmuje się swoim synem, z pewnością wkłada w to całe serce. A osoba, która kocha dziecko najlepiej się nim zajmie.
Podstawą rozwoju każdego dziecka jest bezpieczne i ufne przywiązanie do swoich rodziców. Ja też pragnę dać swojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa, zaspokajać jego potrzeby, reagować na sygnały z jego strony. Stanowić wzór do naśladowania. Z drugiej strony, aby podołać trudom rodzicielstwa, mimo okrojonego czasu jaki mu poświęcam ze względu na powrót do pracy, staram się być przy nim, nie tracąc w sobie nic z wrażliwości i empatii. Jestem w pełni świadoma, jak dużą rolę w moim życiu i tym, jaką teraz jestem mamą, odegrało przyjście na świat mojego syna w 27 tygodniu ciąży. Każdego dnia na nowo znajduje w sobie siłę, aby pozostać wierną swym wyborom i realizować się (od poniedziałku) nie tylko w byciu mamą. Najważniejsza jednak jest równowaga. Warto ją odnaleźć, bo teraz wiem, że potrafię pogodzić pracę z wychowywaniem syna. Zwyczajnie jednak boję się tego, że zbyt wiele mnie ominie, że nie zobaczę pierwsza jego kolejnych sukcesów, że nie będzie mnie przy nim, gdy najbardziej będzie tego potrzebował. Moim marzeniem jest zobaczyć jak stawia swoje pierwsze kroki… Wszystkim rodzicielskim decyzjom niech towarzyszy pamięć o tym, że najważniejsze jest dobro dziecka. To nie podlega dyskusji.