terapia domowa – sukcesy i zmagania
W moim życiu wiele się dzieje. Kolejne tygodnie przynoszą nam radość w postaci nowych osiągnięć syna. Wystarczy wspomnieć chociaż te ostatnie jak rozróżnianie kształtów, zwierząt i kolorów, a także to, że chodzi samodzielnie, a jakość chodu ciągle się poprawia. Wszyscy, którzy czytają mojego bloga dowiadują się o postępach syna z kolejnych wpisów. Jednak w błędzie jest ten, który myśli że Miłosz pewnego dnia wstał i zaczął chodzić. Tak niestety nie było. Wszystko co osiągnął okupione jest jego ciężką praca i naszą, rodziców. A jak wygląda zwykły dzień mojego syna?
Miłosz wstaje około 7:30 i po porannej toalecie wypija mleko, po którym ponownie wraca do łazienki. Około ósmej zaczynają z tatą pierwsze ćwiczenia. Na początek karty ze zwierzątkami. Miłosz spośród dwóch na obrazku ma wskazać jedno konkretne, a następnie powiedzieć jak ono mówi. Następnie tata wyciąga cały zestaw książek. W każdej z nich Miłosz ma wskazać coś konkretnego (zwierzę lub przedmiot). Po części pedagogicznej przychodzi czas na bieżnię, na której chodzi do 20 minut. A po bieżni czas najwyższy na drugie śniadanie, a po nim godzinna drzemka. Nie wiem jak to się dzieje ale wstaje dokładnie o 11:50. Dla Miłosza jedną z największych atrakcji w domu jest kuchnia dlatego po drzemce razem z tatą gotują obiad i zmywają naczynia. Czas na w-f. Najpierw drabinka; wspinanie się, przysiady, wchodzenie tyłem na podnóżek i schodzenie, wchodzenie pod górkę i z górki. Drabinka ma wiele zastosowań. Po niej czas na platformę, na której kolejno Miłosz siedzi i stoi, oczywiście cały czas się bujając. To świetne ćwiczenie pobudzające zmysł równowagi i zdolności ruchowe. Po kilku minutowym bujaniu ponownie bieżnia, a po niej obiad i chwila odpoczynku. Zazwyczaj około 14:00 tata wraz z Miłoszem zaczynają ostatnią część swoich ćwiczeń. Zaczynają od zwierzątek. Tata prosi o konkretne, a Miłosz je podaje. To samo z kształtami i kolorami. Jest jeszcze budowa wieży i wiele innych ćwiczeń z klockami, które mają na celu poprawę precyzji ruchów. Ćwiczenia kończą się huśtawką. I tak Miłosz buja się aż mama wraca z pracy.
Pracuję na pełen etat. Do domu wracam około godziny 16:00. Po zjedzeniu obiadu przygotowanego przez syna i męża, jestem do dyspozycji Miłosza. O tej porze ćwiczymy pamięć, czytamy książki, śpiewamy, rysujemy. To są zajęcia stałe, ale oprócz tego codziennie staram się mieć dla niego czas na kreatywną zabawę np. bawimy się kaszą. O 17:00 znikamy na chwilę w kuchni, aby przygotować razem z synem świeży sok z warzyw i owoców dla rodziny (to już tradycja). Po degustacji mam czas aby poprowadzić z synem zajęcia logopedyczne. Uczymy się samogłosek, łączymy takie same obrazki, konkretny przedmiot z obrazkiem, to czas na trening gramatyczno-leksykalny w zakresie wyrażeń przyimkowych: na, pod, za, obok, nad, przed itd., praca na konkretnym materiale (syn wybiera z zestawu 2-elementowego akcesoria dla danej czynności np. szczoteczka do mycia zębów) oraz uczy się grupowania tematycznego (te zajęcia odbywają się systematycznie każdego dnia). O godzinie 18:00 Miłosz zjada kolację. 18:30 to czas na kąpiel. Po wyjściu z łazienki syn udaje się do strefy SPA. Tu czekam na niego, aby zrobić masaż funkcyjny (wg zaleceń fizjoterapeutki), obecnie skupiamy się mięśniu zębatym, masuję też ścięgno achillesa oraz ręce. Tak mija nam czas na relaksie do godziny 19:20. Potem czytamy bajki, skaczemy i wygłupiamy się na domowym placu zabaw, którym jest sypialniane łóżko rodziców. Około godziny 20:00 Miłosz wypija swoją wieczorną porcję mleka i udaje się w ramiona Morfeusza słuchając z głośników śpiewu wielorybów. Zasypia zawsze sam.