Rowerem wzdłuż Bałtyku
Miłosz na rowerze jeździ już kilka dobrych lat. I choć radzi sobie całkiem nieźle to jego jazda nadal jest formą terapii, a nie rekreacji. Niestety. Wciąż nie potrafi samodzielnie ruszać, ma także problem z utrzymaniem toru jazdy. I tak jestem z niego dumna bo niezwykły już jest sam fakt, że dziecko z porażeniem mózgowym potrafi utrzymać równowagę na dwóch kółkach i poruszać pedałami. Wraz z nastaniem wiosny i kolejnego sezonu rowerowego dostrzegliśmy, że dotychczasowa forma jazdy się nie sprawdza. Miłosz wsiadał na rower kilka razy w tygodniu i jeździł wokół bloków przez 15-20 minut. To zdecydowanie za mało. Tak narodził się pomysł wyjazdu nad Bałtyk. Z poprzednich wycieczek znaliśmy doskonale tutejsze ścieżki rowerowe, po których Miłosz mknął w przyczepce. Przyszła pora przemierzyć je własnym rowerem. Udało się! Przez 6 dni Miłosz codziennie jeździł po 2h na rowerze i pokonał łącznie prawie 90km. Było kilka wywrotek, ale generalnie radził sobie znakomicie. Trzeba pamiętać, że tak jak napisałam wcześniej, dotychczas najdłuższa ciągła jazda to 20 minut. A tu nagle aż 1h, po czym robiliśmy przerwę na szerokiej, piaszczystej i pustej plaży. W końcu to już prawie wakacje. I powrót przez kolejną godzinę. Osiągnięcia? W jego jeździe niewiele się zmieniło. Nadal potrzebuje pomocy przy wchodzeniu na rower. No może nieco lepiej pilnuje prawej strony i sama kondycja też jest lepsza. Oprócz jazdy rowerem Miłosz miał też sporo spacerów, które uwielbia i zabaw na plaży. Nadal lubi góry ale od razu dodaje, że morze też. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko planować kolejny wyjazd.