niepełnosprawne dzieci
Urodzenie się niepełnosprawnego Miłoszka diametralnie zmieniło sytuację mojej rodziny. Na początku był to ogromny wstrząs psychiczny, spotęgowany tym, że nie byłam do takiej sytuacji przygotowana. Minęło trochę czasu i do tej pory staram się to zaakceptować na swój sposób.
Ostatnio coraz więcej osób z różnego rodzaju niepełnosprawnością spotykam na swojej drodze. To, co nieznane, budzi we mnie jeszcze niepokój, dlatego czuję się w ich obecności niezręcznie. Staram się ich traktować zwyczajnie i nie patrzeć na nich tylko przez pryzmat ich niepełnosprawności. Tak jak patrzę na mojego syna. Każde spojrzenie na niepełnosprawne dziecko sprowadza się do natrętnych myśli w głowie. Jaka była jego historia? Dlaczego tak się stało? Czy mój Miłosz wygra walkę o samodzielne życie? Co mogę jeszcze zrobić? Czy wystarczy mi sił?
Doświadczam życia wśród zwyczajnych, a jednak cudownych ludzi. Każdy z nich ma swoje większe lub mniejsze problemy, ale mimo wszystko zawsze są tuż obok. Gdy się potknę, przyjaciel podaje pomocną dłoń, pocieszy lub, gdy trzeba razem ze mną popłacze.
Nie jestem sama.