terapia domowa – doświadczanie świata
Jeśli nie muszę, to w ciepłe dni nie wychodzę z dzieckiem z domu w samo południe. Dlatego też, dopiero późnym popołudniem, kiedy słońce nie grzało już tak mocno, wybraliśmy się na wyprawę rowerową. Podczas jazdy rowerem mogłam podziwiać otoczenie i odkrywać na nowo miejsca, w których byłam już wcześniej. Szybsze krążenie sprawiło, że organizm był zdecydowanie lepiej dotleniony. Trasa wycieczki początkowo wiodła ulicami miasta, aby ostatecznie dotrzeć do lasu. Pokonując kilometr za kilometrem (ostatecznie było ich aż 18), ścieżkami, bez pośpiechu, słuchając śpiewu ptaków przeniosłam się w magiczne miejsce pełne obłędnej relaksacji. Jak mi tego ostatnio brakowało! Podczas rytmicznego pedałowania zniknęło napięcie, poczułam się naprawdę dobrze. W trójkę pokonaliśmy całą długość wału wzdłuż zalewu Świerklaniec docierając do zacisznego miejsca z dala od ludzi. Pokonując lekko podmokły teren dotarliśmy do celu. Znalazła się tam ławka, na której można było odpocząć i posłuchać kumkania żab. To słuchowisko było zjawiskowe. Cieszyłam się tą chwilą z Miłoszem, bo przecież dobrze zna żabkę, a teraz miał niepowtarzalną okazję usłyszeć ją na żywo na własne uszy! Syn poznaje świat, takie chwile nadają sens życiu.