Historia Miłosza - Blog

wiatr w oczy

Nie omijają nas problemy. Pewnie jak każdego z was. W ostatnim czasie borykaliśmy się z naprawą auta. Na początku myślałam, że to będzie drobna naprawa i nie potrwa długo. Wtedy nie sądziłam że to tylko złudna iluzja. Samochód jest u nas potrzebny praktycznie od poniedziałku do soboty, kiedy Miłosz jeździ na zajęcia… Niedługo po ulokowaniu auta w warsztacie otrzymałam krótką informację, że silnik jest do wymiany. Dla mnie to jak cios w plecy. Poważna awaria silnika, duże koszty związane z jego wymianą, a kwoty które były podawane przez fachowców przekraczały nasz domowy budżet. Do tego dochodził ciągle wydłużający się czas samej naprawy. Już sama nie wiem co było gorsze. Mijał jeden tydzień, drugi, trzeci… Powracający koszmar o braku auta dokuczał każdej nocy. Kiedy to się wreszcie skończy? Po trzech tygodniach ostatecznie zapadła decyzja o zmianie warsztatu. Nowy fachowiec podjął się regeneracji uszkodzonych części silnika. Po pięciu tygodniach otrzymuje telefon, że auto jest gotowe do odbioru. Z jednej strony jestem szczęśliwa, w końcu udało się. Czas obudzić się z koszmarnego snu. Cena podana przez mechanika jest zabójcza dla mojego portfela, ale wierzę, że naprawione auto jeszcze pojeździ i będzie Miłoszkowi służyło.

Jak sobie radziliśmy przez ten czas bez auta? Tylko dzięki pomocy dziadka, który od pierwszego dnia oddał swój samochód dla wnuka. Dzisiaj nie wyobrażam sobie 5 tygodniowej przerwy w rehabilitacji dziecka. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że będzie to tak długo trwało. Przez ten czas doświadczyłam wiele ludzkich i życzliwych dłoni wyciągniętych w stronę mojej rodziny. Doceniam każdy gest, każde dobre słowo. Dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *