Historia Miłosza - Blog

aktywny odpoczynek

Fala gorąca sprawiła, że w lipcową niedzielę pierwszą część dnia spędziliśmy w domu. Ale już krótko po godzinie 15 zdecydowaliśmy się, że jedziemy na wycieczkę – rowerową wycieczkę. Sprawdzonym sposobem czyli trasę, która wiedzie ulicami pokonaliśmy autem, a dalej ścieżkami przez las na rowerach. Fajnie było złapać trochę powietrza w płuca i nacieszyć się delikatnym wiatrem, który okazał się bardzo przyjemny w ten tropikalny upał. Trasa wiodła wśród drzew, których korony dawały cień. Dotarliśmy do celu. W głowie miałam kilka myśli. Pamiętałam, że byłam tutaj, kiedyś, zanim Miłosz się urodził. Wtedy sprawy miały się inaczej. Dzisiaj mam rodzinę i jest mi dobrze. Co wtedy sobie myślałam? Chyba nie miałam większych zmartwień. A dziś mimo problemów chłonę całą sobą przestrzeń, która mnie otacza. Ciszę, która jest jak balsam dla duszy. Naturę, która dodaje skrzydeł. Patrzę w niebo i czuję się beztrosko jak dziecko. Czy Miłosz jest szczęśliwy? Śmieje się do obiektywu i czuję, że jemu też jest dobrze z nami na łonie natury. Każda chwila, która daje szczęście jest niezwykłym motywatorem do dalszych działań z myślą o Miłoszu i Mariuszu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *